Wstaję nad ranem
Wstaję nad ranem,
O samym świcie.
Walkę rozpocząć,
Mam o przeżycie.
Wypróżniam kubły,
Szukam żywności.
Znajdę, to będę,
Pełen radości.
Zaniosę dzieciom,
Dam im nadzieję.
Niech dziecko moje,
Czasem się śmieje.
Niech dziecko moje,
Ma cząstkę wiary,
Że go uzdrowią,
Żebracze dary.
Wstaję o świcie,
Nim wzejdzie słońce.
Trzeba zawiązać.
Mi koniec z końcem.
Dziecko nie widzi,
Krzywdy unika.
Los mu jest miły,
Zna przeciwnika.
Ojciec, czy matka,
Zawsze pomoże.
I nigdy już mu,
Nie będzie gorzej.
Wstaję jak mogę,
Choć umysł płonie.
Wiem, że nie powiem,
Że to już koniec.
Komentarze (5)
Chociaż wiersz w swojej wymowie jest dość smutny, to
jednak pokazuje jak w każdych okolicznościach rodzice
starają dać dzieciom to, co najlepsze. I chronią przed
złem.
Nieźle to zobrazowałeś :)
''Nigdy nie będzie gorzej'' - nie zgadzam się.
Pesymizm bardzo wyczuwalny. Przykre.
Smutno, ale tak także bywa.Nie każdy wygrał los na
loterii.
Smutny obraz. Miłego dnia.
Smutno.