Wydzielina
To jest manifest mojej próżności
to jest strumień krwi mojej podłości
to jest rzeka zbawnych idei
która wybawi was od waszych nadziei
to jest chaos z którego wylania się
nowy porządek, zagłuszy on życie
śmiech jak i wasze żądze
na nic zda się walka, i tak zginiecie
jeśli nie w słowie utopie was w ślinie
w której zarazków moje drugie imię
to jest choroba która toczy mnie od
środka
zarażam nią miliony i każdego kogo
spotkam
wypełniam nią was od środka
w każdej myśli której możesz sprostać
nie znam słów które wymawiacie
prosząc o litość, której się
spodziewacie
lubię podawać was torturom
celować prosto w wasze słabości
tą samą bronią która w waszych rękach
gości
przyglądam się z radością gdy wasze łzy
spływają wydzieliną w której perwersji
topie własną miłość
trucizna zapładniam zmysły
jadem wsiąkam w skroń ludzkości
spożywam wasze ciało na ambonie
skromności
wypowiadam wojnę okiem obłędu
rozrywam hakiem ciało zawieszone
na świętym drzewie
spróchniałe kości wydają zapach pleśni
padłem ofiarą własnej klęski.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.