Wypadliśmy
Popatrzył na mnie i pokręcił głową
Z niedowierzania obnażony stał
Przypominał mi,że to nie ja, że nie jestem
sobą
I wtedy świat ruszył i już do końca
gnał.
Pytałam dlaczego, po co mi ten blask
Spojrzał w skupieniu na wschodzące
słońce
W mojej głowie tysiąc myśli i jego
wrzask
On już milczał, widziałam ręce drżące.
Jego serce przestało tańczyć
Czułam oddech na ramieniu
Spróbowałam jeszcze walczyć
Ale serce było już w kamieniu
Wypadłam z własnego marzenia
Wypadliśmy z drogi przeznaczenia.
Będziemy krzyczeć i wołać bezkońca
Będziemy łykać tabletki zapomnienia
Nie pomoże nam żadna armia walcząca
Nie pomoże nam terapia odnowienia.
Komentarze (2)
Można ten wiersz przrównac do wielu przypadków w
życiu. Podoba mi się. Zupełnie jak o mnie.
nie należy się poddawać, ale znowu wpaść na dobrą
drogę ,a co do formy w 1 zwrotce , wers 2 : "w
niedowierzaniu,
obnażony stał"; w 4 z wrotce (po dwuwersie)- wers 1 -
"bez końca"