Wypalam się
Chwilami ochota do życia mi mija.
Jak tandetna piosenka kończę się i
wypalam.
Łzy znów strumieniami płyną po policzku,
A gdy patrze w lustro w mych oczach widzę
pustkę,
One są już martwe...
Poznać po sobie tego nie daję,
Lecz ja już naprawdę nie daję rady.
Wszyscy widzą ten piękny uśmiech na mej
twarzy.
Lecz on również jest pusty,
Bo w sercu tyle bólu się kryje.
Nie potrafię już wydobyć z siebie tego
blasku.
W gwiazdach odpowiedzi już znaleźć nie
umiem.
Co się ze mną dzieje?
Nie rozumiem tego.
Samotność, brak zrozumienia i
uwięzienie.
Brak czułości, bliskości, miłości.
Słońce dla mnie już nie świeci.
Jest mi zimno.
Przytul mnie!
Uratuj mnie!
Nie pozwól mi się do końca wypalić!
Komentarze (2)
Chyba Cię rozumiem...Ale wiara jest tym
promyczkiem,który świeci i ogrzewa nasze zmarznięte
dłonie...Więc rozejrzyj się i odziej w cierpliwość,bo
to co najpiękniejsze dopiero przed nami;)(Ja tam
wierzę)...
..wiersz smutny...ale zawiera coś
przyciągającego..twoje myśli pragną osiągnąć..marzenia
idąc na skróty...ale nie zawsze to dobra droga....