zabójstwo
skąpana w krwi
z błyskiem w oku wyszła z wanny
zrobiła to
to na co czekała
czego się bała
jeszcze czuła smak jego skóry na swoich
ustach
jego coraz to słabszy oddech na swoim
ciele
słyszała jego krystaliczny szept
słyszała jak błagał by nie robiła mu
krzywdy
Spojrzała w lustro
z jej oczu płynęła jego krew
Jjej stopy poździerane były od deptania
go
jej drżące dłonie naznaczone były jego
śmiercią
zabiłam go - wyszeptała z uśmiechem na
twarzy
lśniący nóż leżał obok
czysty
niesplamiony purpurą jego krwi
słowa
to one zrobiły z niej morderczynię
słowa
duszące gardło
odbierające oddech
rozdzierające serce
słowa
które raniły bardziej niż raniłby nóż
który naszykowała wcześniej by go zabić
nóż
o który błagał by wbiła mu w serce
by juz nie słyszał
by już nie cierpiał
by umarł
a ona napawała się jego strachem
delektowała się łzami
które jak deszcz spływały po jego
policzkach
mówiła
patrząc jak blednie jego skóra
mówiła
ciesząc się jego bólem
mówiła
patrząc jak upada
mówiła
widząc jak uchodzi z niego życie
mówiła
gdy on błagalnym spojrzeniem szukał
ratunku
czekała na ten moment
na swój tryumf
zabiła go
umarł nie wtedy gdy inny dał jej
rozkosz
zabiła go wtedy
gdy inny dał jej ból
skąpana w jego krwi
patrzała na leżące martwe ciało
niewzruszona
odtańczyła taniec swego mordu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.