Zagubiony w bezczasie
Nie potrafię się znaleźć w zbyt ciasnych
uliczkach,
wszelkie ślady czas po mnie bezpowrotnie
zatarł.
Przeminęły wraz z dymem dni splecione w
lata,
które stary kalendarz dawno przestał
zliczać.
Beznamiętnie spoglądam przez witraże
lukarn,
zabłąkany wśród żywych, zaświatów
posłaniec,
snuję się po poddaszu z kolejnym
świtaniem,
jakbym utraconego dzieciństwa tam
szukał.
Obraz pustych kamienic w pamięci
pozostał,
jeszcze niezagojonych ran na ścianie
straceń,
polnej drogi na kirkut, brukowanej z macew
–
zapomnianym profanum po spalonych
mostach.
Rozrzucone wśród piasków pobielałe kości
naruszają obrządek – wieczny spokój
niemych,
wystawiając świadectwo dla cmentarnej
hieny,
po które nikt ze wstydu nigdy się nie
zgłosił.
Bóg od pieczy nad światem zrobił sobie
wolne,
w spustoszałej bóżnicy odgłos modlitw
zamilkł,
jakby odszedł donikąd przez czas
zapomniany,
gdzie go nikt nie usłyszy i na zawsze
spocznie.
Komentarze (31)
Poczucie zagubienia, doświadczenie nam towarzyszące -
szczególnie dzisiaj - niedookreślone, a istniejące...
Wiersz w treści i w formie zasługuje na uznanie.
Serdecznie pozdrawiam.