Zaklinanie...
Natchnij mnie szczebiotem poranka
otul mgłą zwiewną i czystą
orzeźwij kryształowej rosy napojem
bym narodziła się aniołem
w polnej trawie
odziana w smugi świateł i świętości
aureolę
blask Twego spojrzenia
bym nie znała innego pragnienia
niż chęć istnienia
ziemskiego cierpienia
Tańczę więc od zmierzchu do świtu
bawiąc się Twymi gestami
mocą swą zaklinam słowa
w zimne potoki
w świetliste błyskawice
obudzę nawet żywioły
byś mnie wabił i kusił
poskromił złośnicę
w zwierciadłach zmienił me odbicie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.