Zakrwawione
Wiosną poznałam Amelkę. Nieświadomie
pomagała mi zdejmować czarne wieszaki.
Naprawiałyśmy zerwaną bransoletkę.
Podając koraliki, powtarzałam: zapomnij,
był nikim.
Co chwilę któryś spadał i się
roztrzaskiwał.
Podobno miała siedemnaście lat, zasłaniała
drżące
ramiona. Kołysała w przód i w tył, w tył i
w przód.
Było ciemno i nie mijał, nie mijał mróz.
Amelka szorowała ciało, kaleczyła dłonie
rozbijając lustra.
Ten ruch - w przód i w tył, w przód i w
tył. Zakrwawiona chusta.
Codziennie czekała przy bramie, by jak
najszybciej
związać końce sznurka. Podawałam koraliki.
Trzymałam mocno za rękę. Krzyczałyśmy, nikt
nie słyszał.
Myślałam - (nie wytrzymam) zaraz pęknę!
Czekała... Trzymałam.
*******************************************
/a tu wersja przed przycięciem - podobno
proza poetycka/
Wiosną poznałam Amelkę. Nieświadomie
pomagała zdejmować czarne wieszaki.
Naprawiałyśmy zerwaną bransoletkę,
podawałam koraliki.
Powtarzałam: Zapomnij - był nikim.
Nie mogłyśmy skończyć,
co chwilę któryś spadał i się
roztrzaskiwał.
To zniechęcało, wtedy paliłyśmy papierosy,
w krzakach.
Podobno miała siedemnaście lat - w budynku
zakaz.
Bzy podobno pachniały wiosną i było ciepło;
zasłaniała drżące ramiona. Kołysała
w przód i w tył, w tył i w przód.
Było ciemno i nie mijał, nie mijał mróz.
Amelka szorowała ciało. Kaleczyła dłonie,
rozbijając lustra.
Ten ruch - w przód i w tył, w przód i w
tył.
Zakrwawiona chusta.
Codziennie czekała przy bramie, by jak
najszybciej
związać końce sznurka. Podawałam koraliki.
Trzymałam mocno za rękę. Krzyczałyśmy, nikt
nie słyszał.
Myślałam - (nie wytrzymam) zaraz pęknę!
Czekała... Trzymałam.
Komentarze (61)
Niestety!!! ze względu na skąpstwo właścicieli portalu
i olewający stosunek do użytkowników, tekst się
ROZWALIŁ! rozjechał. Nie wygląda jak powinien i
ewentualnym czytelnikom sprawi kłopot czytanie, tego
co powyżej. Nie moja wina. Wina po stronie właściciela
portalu!
którego pozdrawiam: Bywaj zdrów, ramkę poszerzaj, bo
Cię żywimy!!!