Zamach
Dla wszystkich czytających moje wiersze i relacje z wypraw :)
Odpoczywałem na tarasie zajazdu w
Nairobi, gdy po przeciwnej stronie drogi -
tam gdzie mieściła się stacja benzynowa,
podjechał opancerzony samochód.
- Oj czuję kłopoty - mruknąłem do leżącej
na ziemi dzielnej jaguarzycy Łapy.
Grupa zamaskowanych członków al Kaidy w
turbanach wypadła z wozu strzelając na w z
niesławnych AK-47.
Seria minęła mnie dosłownie o centymetry.
Machinalnie odskoczyłem porywając łuk z
drewnianej podłogi. Łapa uciekła w stronę
suchych zarośli. - Czyżby zwiała? Nie, na
pewno coś kombinuje, to ci jaguarzyca.
Tymczasem nasz sławny oddział Zenobiusza
Taliba zaczął działać, jak zwykle niecnie.
Wyciągnęli z pojazdu ładunek wybuchowy i
zaczęli uzbrajać dookoła największych pomp
benzynowych. - Dajcie spokój, przy takim
czymś koktajl Mołotowa to są zimne
ognie.
I zanim zdążyłem pomyśleć moja zwierzęca
przyjaciółka wystrzeliła z głośnym rykiem z
zarośli i skoczyła na plecy jednego
terrorysty.
Kałach upadł, a kiedy uderzył w ziemię
wystrzelił ciągłą serią powalając dwóch
talibów i raniąc jednego w nogę kulami
rykoszetującymi od rur.
Ja nie zastanawiając się wystrzeliłem,
celując w tego rannego taliba, aby go dobić
zanim wezwie pomoc.
Niestety ładunek został uzbrojony i
zaczęło się odliczanie. Ostatni łotr zaczął
się śmiać i coś tam jęcząc po arabsku.
Długo to nie trwało bo dzielna jaguarzyca
Łapa skoczyła odbijając się na tylnych
łapach i zanurzyła mu zęby prosto w jego
gardle - dalej już wiadomo co się z nim
stało.
Ja natomiast kazałem uciekać pracownikom
stacji jak najdalej, a sam natomiast
kucnąłem obok ładunku i licznika, który
pokazywała, że do eksplozji pozostała
minuta.
Zanim trzęsącymi rękami zdążyłem otworzyć
za pomocą prymitywnych nożyczek i
śrubokrętu otworzyć puszkę i rozplątać
kabelki licznik pokazywał 09 sekund.
Wzruszyłem ramionami i przeciąłem jedyny
różniący się brązowy przewód.
Zegar stanął na 00,00.01.
Tak, sam nie wierzyłem, jedna setna
sekundy. Pracownicy zaczęli klaskać
wychodząc z zarośli. Kiedy cała robota z
udaremnieniem zamachu była załatwiona na
miejsce przyleciał śmigłowiec z
generałem.
Pokręciłem głową i...
Znalazłem się przed telewizorem na sofie
w domu gdzie były wieści z afryki o
zamachu. Jak się okazało wujek dobijał się
do drzwi, bo wpadł na kawę.
- Telewizor na full, że pukania nie
słyszysz - oznajmił gdy otworzyłem.
Kiedy wujek Stefan pił kawę i rozmawiał
ze mną, ja między czasie wszystko
zapisywałem w notesie. Dalej to już wiecie
co zrobiłem...
Do następnej przygody, hej...
(Ze względu na drastyczne pogorszenie się
wzroku i niemożność patrzenia teraz dłużej
w TV i komputer oraz wszystko co cyfrowe
dłużej niż kilka minut, pisanie zajmuje mi
dużo czasu, ale się nie poddaję więc proszę
o wyrozumiałość.)
All rights reserved
Choćby nie wiem co, nie rezygnujcie z
marzeń. Bo to, że coś nie dzieje się teraz
wcale nie oznacza, że już nie nastąpi w
ogóle.
_Tomek_
Dziękuję, że jesteście pozdrawiam
ciepło.
Dziękuję za wszystkie głosy, komentarze i cenne rady. To dzięki wam odnajduję siłę by pisać ;)
Komentarze (24)
Kolejna fascynująca przygoda :)
Pozdrawiam Tomka i dzielną Łapę :)
Fajnie że znów nam opowiadasz:)
Pozdrawiam :*)
Jestem pod wrażenie Twoich przygód. Z ciekawością
zawsze zaglądam do Ciebie. :)
niesamowita przygoda - świetne lubię czytać i
"zazdroszczę" wyobraźni:-)
pozdrawiam
z przyjemnością przeczytałem przeczytałem piąty głosik
oddałem i to mnie cieszy ...
Ale fajnie.
Pozdrawiam:)
Świetna historia i jak zwykle po bohaterskim
wkroczeniu do akcji T+Ł z happy endem. :)
Też mi się podoba...bardzo!
super:) pozdrawiam i..
kłaniam:))