Zapłakany dzionek
Dzionek zbudził się deszczowy
wypłakując łzy w kałuże
jak z kobietą w złym humorze
grożą pewno ciężkie burze
Nad głowami blade słońce
zasłonięte chmur kotarą
z mokrych liści dywan w parku
w koło jakoś brudno, szaro
Wywrócone pługiem pola
czernią ziemią się ugory
coraz później wstaje ranek
wcześniej budzą się wieczory
Dziś nie ciągnie mnie na spacer
czekam aż się las ozłoci
kiedy w słońcu nić pajęcza
będzie błyszczeć wśród paproci
Zamiast w lesie słyszę w górze
ptasie głosy pożegnania
puste gniazda widać w krzewach
oraz smutek czuć rozstania
Całkiem jawnie, nie ukradkiem
kroczy jesień pól miedzami
wiatr, przyjaciel targa suknią
i powiewa jej włosami
Siostra lato snopy zboża
ułożyła już w stodole
jesień niosąc resztki plonów
pragnie złożyć nam na stole
Babie Lato nić swą snuje
ozdabiając drzew czupryny
w złote liście przyodziane
stoją krzewy jak dziewczyny
Trzeba duszę mieć poety
by wyrazić to słowami
lub malarzem jak Matejko
żeby ująć to farbami.
Komentarze (8)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
Bardzo jestem na tak - udany śliczny wiersz pozdrawiam
Pięknie o deszczowym dniu.
Ty masz duszę poety.
Pozdrawiam serdecznie :)
I tu z puentą zgadzam się całkowicie w ocenie wiersza
obrazu. Pięknymi słowami namalowałeś swój wiersz.
Czytałem z wielką przyjemnością. + i Dobrej nocy.
Przyjemnie się czyta :-)
Piękny wiersz! Pozdrawiam!
Pięknie, rytmicznie zabrzmiało, a co najważniejsze
prawdziwie, tak jakbyś tam stał
i obserwował w naturze.
No tak taki dzionek.
U mnie dziś cudny dzionek :)