ZAWSZE ORYGINAŁ
Stoję przed sobą patrząc zdziwiona
na postawę swoją i słucham strapiona
tych pytań,co w głowie krzyczą
i w myślach moich przeraźliwie ryczą...
Myśli tysiące,pytań miliony:
skąd tam w tym lustrze takie salony?
Skąd tam taka istota psotna,
powielająca wszystko i równie samotna?
Dotykając idealnej tafli lustrzanej,
uwierzyć próbuję w widok postrzeganej
postaci,która w sposób odwrócony
ukazuje obraz przeze mnie zamierzony...
Znam ja ciebie,sobowtórze lustrzany,
znam ten charakter twardo dostrzegany,
znam tą intuicję twórczej kobiety
i znam tą naiwność dziecka-niestety!
Znam twoje uczucia-te złe i dobre,
znam wszystkie myśli-nawet te drobne,
potrafię rozmawiać z tobą bez słów,
potrafię przeniknąć do twoich snów!
Gdybyś istniała tylko w świecie realnym,
byłabyś moim snem koszmarnym,
bo bolesnę są myśli świadomością
druzgotane
braku istnienia w czasie lustrzanym...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.