ZBIEGŁA CODZIENNOŚĆ
krętą drogą skalistego szlaku
tropiac ślady zbiegłej świadomości
idę boso w gęstej mgle strachu
czujac potu krople codzienności
nozdrzami łapiąc woń jej zmysłową
i szukając wizerunku oczyma
w dłoniach gniotę jej szatę zniszczoną
patrząc w około krzyczeć zaczynam
jej imię echo rzeźbi na skałach
a chmury przenoszą krzyk jak najdalej
ja niespokojna ale wytrwała
wołam szukajac jak siebie samej
zmęczona byciem w niedostatku chwil
w czerni nocy ucieka w ciemności
w twoich ramionach teraz spedza dni
a ja bez zbiegłej trwam świadomości
przy źródle które tyska z kamienia
w zielonej trawie i małych kwiatach
tulisz ja chłonąc barwne marzenia
wielbiac piękno nagosci jej świata
...odchodzi co świt by powracać co noc...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.