żegnam ją...
o poranku
cieniem rzęs
przysłonięte powieki
łowią jej resztki
leniwie przeciągają ciało
dygoczące „ jeszcze „
w nadziei na powrót ...
odciśniętych śladów
na skórze
oblanej rumieńcem na
samo wspomnienie ...
i pieścisz je bezwstydnie
rozchylasz w rozkoszy
płatki ...
niewidzialnych kwiatów
spijając z nich nektar
oblizując...
pozostałą słodycz
z ust nocy
...
rozognionej łuną ciał
odsłoniętych w tęsknocie
swojej obecności (..)
„ purpura i czerń”
Komentarze (21)
Działa na wyobraźnię...
Pozdrawiam :)
Gorąco...
Pozdrawiam
Każdy chciałby żegnać się tak codziennie.
Dziękuję kobietki .. a tańczące płomienie .. pożogą
... w sercu ...czy życiu ..
namiętnie i pożądliwie.
Ale gorące wersy, płomień się udziela.
Serdecznie pozdrawiam :)