Zenek
To było rano w poniedziałek, za oknem świt
w mgłach i oparach.
Słońce skradało się nieśmiało tak jakby
bało się zegara.
Po ścianie lazła pierwsza mucha, kot się
przeciągał, zapiał kogut.,
pies cicho szczeknął, gołąb gruchał, mysz
zapiszczała gdzieś przy progu.
Zenek się zbudził, przetarł oczy i się
rozejrzał po chałupie
szukając poprzez resztki nocy co tu tak
dziwnie głośno tupie.
I gdy leniwym, sennym wzrokiem wszyściutkie
kąty już obmacał
ujrzał w słonecznym blasku okien, że łeb go
łupie, bo ma kaca.
Obok leżała ciepła żona, ale jej nie tknął
dla zasady,
bo mu wieczorem obrażona rzekła - z
pijakiem nie dam rady.
Więc przydeptane wdział bambosze co stały
zwykle przy tapczanie
i delikatnym krokiem poszedł do kuchni, by
zrobić śniadanie.
Gdy na patelnię smalec wkładał i siedem
jajek brał z kredensu
jakiś wewnętrzny głos mu gadał, że jego
życie nie ma sensu.
„Trza wyprostować zakręcone, co
niezmienione to trza zmienić.
Może nawyki, może żonę, może się drugi raz
ożenić”.
Może hektarów kilka kupić i zacząć orkę na
ugorze,
albo po prostu znów się upić, zasnąć w
stodole lub oborze.
Przez okno blady świt się sączył,
rozjaśniał całą okolicę
a Zenek radio cicho włączył i jadł tą swoją
jajecznicę
W radiu toruńskich chór kleryków śpiewał,
że ranne wstają zorze.
Za ścianą w cichym bydła ryku życie budziło
się w oborze.
Mocny głos ojca Tadeusza sączył mu w uszy
słowa takie,
„Nie zaznasz ty spokoju duszy, jeśli nie
zaczniesz być Polakiem”
Dobrze ci mówić, szepnął cicho. Czy wy tam
„kurna” nie widzicie
jak nam się tutaj żyje licho i jak
kosztowne jest to życie.
Łyżkę odłożył, wąsy otarł. Mruknął, nie
mnie tu o tym sądzić.
Na mnie tu czeka wciąż robota. No, trzeba
bydło oporządzić.
Między chałupą a oborą chodził szukając
kurzych jajek.
Myślał „ W tym kraju wszyscy biorą, tylko
mnie „kurna” nikt nie daje”.
Liczył. Na radio wpłacił dwieście, pięć
stów wziął ksiądz na mszę za teścia.
Córce, tej co się uczy w mieście na stancję
siedemset dwadzieścia.
Synowi pięćset na praktyki no bo się uczy
na fryzjera.
Młodszej zeszyty, podręczniki. I znów trzy
stówy. O, cholera.
Żonie osiemset na kozaki bo już od dwóch
miesięcy woła
Ty nie wiesz „taki i owaki”, że nie mam w
czym iść do kościoła.
Teściowej czterysta pięćdziesiąt by se
wstawiła złote zęby,
choć go cieszyło, że przez miesiąc nie
otwierała wcale gęby.
I jeszcze – panie na podatki, na KRUSy,
ZUSy, inne zbiórki
Tace, fundacje, może składki. Nic tylko
palnąć w łeb z dwururki.
I skąd brać szeptał karmiąc kury by
wszystkim tylko wszystko dawać.
Czy myślał o tym kto u góry, czy kraść, czy
mienie rozprzedawać
Tu w niebo spojrzał mrucząc „Panie, na to
ja biedny nie poradzę,
Że w naszym pięknym Lechistanie kaczki
trzymają całą władzę.
Trzeba krytycznie sprawy sądzić, jak mawiał
mój nieboszczyk teść.
I drób nie będzie nami rządzić, bo drób –
to panie trzeba jeść.
Chyba świat zawziął się na chłopa (spojrzał
zza płotu na ulicę),
niby to wszystko, to Europa, a bieda panie
jak w Afryce.
Teraz się całkiem zdenerwował. Popatrzył na
swój dom ze smutkiem.
Zaklął, w kieszenie ręce schował i tak jak
w dym poszedł na wódkę.
Komentarze (10)
Bardzo lubię czytać Twoje wiersze / to takie moje
klimaty ;-)/. Poczucie humoru - perełka
Dobre... Lubię takie pisanie :)
Nic tylko się upić hehe :)
Czy to aby na pewno nie napisał Andrzeju Waligórski?
Chyba nie,bo za Kaczorów już go nie było. Ale jako
tekst piosenki kabaretowej - super!
Dobrze się czyta i prawdziwa satyra. Pozdrawiam:)
nie jeden jest taki "Zenek"...
przeczytałam z przyjemnością:)
pozdrawiam:)
Bardzo dobry,życiowy satyryczny wiersz.
Niestety polskiego chłopa i rolnika roluje nasza
polityka.
Pozdrawiam serdecznie:)
Miłego dnia życzę:)
dobra satyra, sprawnym piórem pociągnięta,
/...by se wstawiła złote zęby,
choć go cieszyło, że przez miesiąc nie otwierała wcale
gęby./ to mnie ubawiło:)
Długi, ale dobrze się czyta. O życiu można wiele
napisać, tylko nie ma recepty na to, żeby było lżej
żyć w naszym kraju, gdzie pieniądze idą na ogromne
opłaty ...
Esencja życia w pigułce, bardzo gorzka, bez recepty i
zniżki.
Super się czyta i nie wiadomo, śmiać się, bo fajnie
napisane, czy płakać, bo taka jest rzeczywistość.
Pozdrawiam serdecznie, życząc pięknego dnia, bez
rachunku sumienia i zbędnych wydatków:):):)
Zenek wydał dwie moje emerytury z okładem, więc nie
jest tak źle, skoro jeszcze miał na różne opłaty i
jedzenie:):):)