zero(s)tyków
po tytułowej kosmetyce...
Podkowiński
pod palcami mi przemykasz
ledwie spojrzysz, ledwie muśniesz
a ja cała się rozpływam
tuż pod biustem
jesteś lekki a tak wstrząsasz
jakbyś budzić miał wulkany
ku omdleniu pchasz mnie
tuż pod kolanami
gdy Cię braknie, chwilę krótką
szukam Cie zapamiętale
i już wracasz do mnie, płonę
mój Ty...szale
p(rze)ochodnie
dłońmi swymi w nagości
po ciele moim przemykasz
jest mi jak nigdy dotąd...
szybciej zaczynasz oddychać
i kark twój nagi posiadłem
kiedy w nagłym trwasz drżeniu
opisać tego nie sposób
czyż nie lecimy nad ziemią?
a świat bez pojęcia o niczym
swoim posuwa się rytmem
gdy ognia czerwone pochodnie
pod dłońmi płonąc kwitną
nie owczy
zanim go rozpali
zanim krew w bezdechu
przez żyły przetoczy
zanim ją dopadnie
jak zwierz głodny
zanim oplecie sobą
będzie im w tej drodze
do wrażeń bezmiaru
najcudowniej, najgłębiej...
bez kresu
Komentarze (32)
eros, zero, zero styków, z erotyków... szałowo:)
pozdrawiam
no cóż, mogę tylko napisać świetny erotyk (jesli
erotyk może być świetny) no i ten Szał Podkowińskiego,
ho ho:))