Zima
Zapukały do mych drzwi
Krasnale w zimowym szalu
Anioły zeszły na Ziemię
Jadąc na wietrznym rydwanie
Przez zaspy przebłyskuje
Okiennica lodowych wrót
Dzieciaki leżące w śniegu
Zajadają niebieskie nieba
Powoli liżą obłoki
Mróz zaparkował sanie
Na rogu
Między jesienią a wiosną rozdaje rzeźby
Do muzeum bałwaniastych figur
Popijając herbatę wyglądając
Przez okno słyszę jak para z filiżanki
roztapia sople
Na mych powiekach dostrzegam wreszcie
Biel ulicznych świateł
Odbijających śnieżną poświatę
Na księżycu
I wiem jedno
Dziś nawet na biegunie północnym nocy
polarnej nie będzie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.