W zimowym parku
w zimowym parku
na ławce siedzę
unieruchomiony widokiem
nad głową biel i czerń
wtulają się w konary drzew
skulony mrozem samotny liść
drga wiatru pocałunkiem
gawron uwalnia głosu skrzek
wystraszony
pacą śniegu opadłą
dzwonów taniec poobijany
zwraca uwagę na spękany
gałęzi siatką wieży szczyt
już czas
wstaję żegnany
skinieniem gołębi
zostawiam
ciepła mojego
czar
kroplami lodu
roztopiony
autor
Ignacy Barry
Dodano: 2005-02-16 00:19:16
Ten wiersz przeczytano 502 razy
Oddanych głosów: 13
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.