Nad ranem
przymkniętymi powiekami
twój obraz do serca przytulam
rytmem oddechu wzruszony
patrzę na biel ramienia i dłoń
pióro gęsie w fale kołdry opadłe
na włosy rozsypane jak bierki
a w nich uszko co zwyczajem ślimaków
pnie się wśród traw
patrzę na snu żyłki odbite
w policzka tafli
uśmiech jak motyl
na chwilę przystanął
nieśmiało i delikatnie
by nie prysnął czar
drżący dotykam skrawek palców
wtulam twarz w dołek
nad pośladków przedziałkiem
każdy poranek
pachnie kawą z cynamonem
z przyjemnością piję
mając piankę
widoku twego
na ustach
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.