Znaczy, wiesz
I nawet przechadzając się po Green
Street
W charakterze niepewnego braku
asertywności
Z mym tłustowłosym kolegą w chudym
mundurku
Zdołałem zrozumieć że te 11 procent
duszy
Wcale nie wywoła obłoków, jedynie da mi
czas.
I ja tego czasu właśnie szukałem po
omacku
W tanich pubach śmierdzących
właścicielami
A znalazłem na swej codziennej trasie
z Kochanowskiego do Jana Pawła.
Takie to zwykłe spostrzeżenie...
I wiesz, uśmiechałem się przez łzy
Licząc błędy które popełniłem
A takie rozdrapywanie jeszcze bardziej boli
-
- miast to odrazu butelką wódki
przepłukać.
Ale nic nie ma za darmo.
Tylko dlaczego te radiowozy
Zatrzymywały nas co przecznicę...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.