Żniwiarz
Życie to nałóg, z którym bardzo trudno zerwać…
Widziałem kobietę w aksamitną czerń
ubraną,
gotową przyjść i zabrać wszystko co dobre
na świecie.
Twarz miała jasną, kościście przybraną,
jakby potrafiła zabić wzrokiem, małe
dziecie.
Siedziała wygodnie w szpitalnym
korytarzu,
wpatrywała się w zegar zawieszony na
ścianie.
Umówiona była z lekarzem, na swym
kalendarzu,
musiała być przygotowana na owe
spotkanie.
Wskazówka zegara wybiła za dwadzieścia
dwunastą,
ona wiedziała już, iż to nadeszła jej
pora.
Wstała, wyciągnęła swą kosę kanciastą
i ruszyła przed siebie, niczym wilków
sfora.
Po oddziale przeszła wiatru lekka smuga,
słychać było tylko cięcie, z zamachu
zrobione.
Później cisza głucha, brak oddechu - to już
jej zasługa,
kolejne zadanie w pełni wypełnione.
Ogromny krok do przodu, bez wyrazu uczuć
zrobiła,
wyczyściła swą kosę, następnie znowu gdzieś
podążyła.
Na korytarzu w kulę czerni się zmieniła,
do nowego celu w tej części świata
wyruszyła...
Gdyby ludzie wiedzieli, kiedy umrą, prawdopodobnie wcale by nie żyli...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.