ŻYĆ SPOKOJNIE
Nie lubię nigdy publicznych zwierzeń
i ust skrzywionych żalem rozstania.
Nie lubię patrzeć w sufit gdy nie śpię,
by cierpieć później z wczesnego wstania.
Nie chcę nóg ranić na barykadach,
gdy obce dłonie klaszczą z zachwytu.
Ni łez wylewać nad plamą mleka,
słysząc, że jestem tworem niebytu.
Nie chcę też patrzeć na dzieci wojny
i jak przyjaciel w bólach umiera.
Chcę patrzeć w niebo - błękitną
przestrzeń.
Mieć sen spokojny - jasna cholera.
Komentarze (21)
Świetnie przekazana myśl.Wiersz bardzo poprawny.Z
przesłaniem.Jestem na bardzo - tak.
ja też :)
Mam podobne marzenia.
Pozdrawiam:)
Trzasnąłeś w stół, echo zabrzmiało,
lecz decydentom to ciągle mało.
Pozdrawiam Wwp, piękny wiersz, myślę że osobisty.
.... zachwycający wiersz z niesamowity przekazem...
Pozdrawiam :)
mocny przekaz pozdrawiam