Życie jak krótka ballada
Bratu
I czekała na ciebie przyroda.
Nocą pączkowały gwiazdy.
Słońce promieniało zza wschodu,
śniegi topił cud.
I urodziłeś się.
Poznałeś ulewy,
ból wyrywanych zębów,
fruwające cytaty,
butelkowy zawrót głowy od życzeń
z okazji spadających na łeb, na szyję
wyczytanych gwiazd.
Za rogiem czekała miłość,
tuż obok - miejsce na cmentarzu.
Tego jeszcze nie wiedziałeś.
Fascynowało życie,
- jak alpinistę szczyty.
Spod ziemi wyrosła kobieta,
zakwitła na wskroś.
Ty dla niej na zawsze…
otwarłeś ramiona.
Od pocałunku
- drogi przybrały inny zwrot.
Potem to już rana za raną,
setki drobnych kolców,
osobliwy kwiat
i nóż.
W wiecznej miłości
rozum nie wraca
- nawet, gdy mokniesz
na deszczu.
W grozie bez świadków
stąd do wieczności
tylko jeden krok.
Od łez
rzeki przybrały
- płyniemy do ciebie.
Od wtedy,
od piętnastu lat
i teraz też.
Amen.
Komentarze (37)
Temat do przemilczenia...
Wiersz - dobry.
Pozdrawiam:)
poruszajacy,
szczegolnie koncowka,
pozdrawiam
zbyt osobisty i wzruszający by cokolwiek pisać:)
Pozdrawiam:)
Bardzo wciągający wiersz :) Pozdrawiam serdecznie +++
Pięknie, wzruszająco.
Miłego dnia :)
Piekny
Resztę przemilczę bo sie rozpłakałam
Tulę marcepani
Piękny, aż mam dreszcze