Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Życie po alkoholu

Dla wszystkich, którym alkohol namieszał w życiu.

Cześć! Jestem... Nie ważne, nie podam imienia.
Dla nikogo i tak nie ma to znaczenia.
Jestem chłopcem... Wybaczcie, już mężczyzną
i o moim okropnym życiu opowiem Wam wszystko.
Nie szukam pomocy, współczucia i żalu.
Po prostu do siebie dojść chcę pomału.
Moja historia - opowieść przemocą zasnuta,
która być może bardzo zasmuca,
morał ma jeden, ważny, nieco smutny,
i nie powinien być on rezolutny.
Zacznijmy od początku...
Urodziłem się w dużym mieście, ba w metropolii!
Na każdym kroku ludzie, wszechobecne nekrologi.
Mijały dni i pomimo losu przeciwności,
w milionowej społeczności,
pomimo aborcji rządu w oczach mojej matki,
pomimo alkoholu, który niszczył nawet kwiatki,
•Urodziłem się i żyłem, odrzucony, niechciany,
nie dałem się wpleść do anielskiej bramy.
Od dziecka na skraju, daleko od ludzi,
każdego to zmęczy, zniszczy zanudzi.
Alkohol w domu, pusta lodówka,
ciągła tułaczka, częsta głodówka...
Kilka wydarzeń, w myślach mi utkwiło,
mój pogląd na świat zupełnie zmieniło.
Do sedna, po pierwsze:
Ja, mały brzdąc w dziurawych skarpetkach,
pomarzyć mogłem jedynie o kredkach.
Cicho w zimnym kącie z pająkiem siedziałem,
w strachu bólu głodzie oczy zamykałem.
Rodzice, o ile nazwać ich tak mogę,
kieliszek z kolegami przechylali na zgodę.
Na stole "Pan Tadeusz", tyle pamiętam
Do teraz do nazwy tej epopei, ciągle się zniechęcam.
Mijały godziny, ja mały, zmarznięty,
patrzałem jak mój ojciec coraz bardziej jest urżnięty.

W kącie po cichu zasypiając,
nuciłem sam sobie kołysankę...
Opowiadałem bajeczkę,
by od tej libacji uciec na chwileczkę.
W tej mojej bajeczce świat był wspaniały!
Aniołki, zwierzątka, bardzo zostać w niej chciałem...
Nagle huk! Nagle trzask!
Dookoła wódki blask!
Otwieram oczka, ciężkie powieki...
Na ścianie są już Pana Tadeusza świeże zacieki.
Strasznie się boję, drżę każdym ciała calem.
Zmoczyłem spodenki, no trudno...
Nie chciałem.
Wiesz, czego chciałem, drogi słuchaczu?
Nie powstrzymywać więcej swego płaczu!
Bo żadne dziecko, czarne czy białe,
nie powinno płakać tak,
jak ja płakałem...
Po drugie:
Minęło lato i sroga zima,
ile ja byłem w stanie wytrzymać?!
Miałem lat dziesięć, może dwanaście,
na ciele siniaków i blizn kilkanaście.
Ciągle zmarznięty i wychudzony,
pobity, smutny i zastraszony.
Wróciłem do domy, nie było libacji,
nie było też ojca, matki owacji.
Usiadłem na brzydkiej, starej kanapie
miejscu gdzie ojciec, co noc głośno chrapie.
Rozejrzałem się, na lewo kuchnia, łącznie dwa pokoje,
łazienka i okno, w którym często stoję.
I zawsze stojąc tam, rozmyślam sobie;
A może skoczę? Pojednam się z Bogiem?
Ale zaraz! Moment i chwila!
Niech w moim życiu nikt nie przegina!
Czy ja coś złego w życiu zrobiłem?
Czy to właśnie ja tutaj na śmierć zasłużyłem?
Przecież to nie ja chleję alkoholu litry,
nie jestem brzydki, wredny i chytry!
To nie ja biję matkę i samego siebie!
Więc to nie ma mnie sąd czeka w niebie!
Dalej rozmyślam, smutno rozpaczam,
pełen werwy koło zataczam.
Nagle huk! Stuku puk!
Drzwi otwiera łomot, stuk!
To mój ojciec, narąbany,
znowu brudny, o naćpany!
-Synu - Tutaj bełkot do mnie mówi.
Pewnie znowu bić mnie chce, bo to lubi...
Jednak nie! A to nowość, ojciec mówi ja go słucham,
na me dłonie często dmucham.
I z tej całej penetracji, znów się kończy na libacji!
Przecież powód do oblania,
urodzona córka z rana...
Dwa dni później przy kołysce stoję smutno,
moja siostro! Ty powinnaś mieć, najdroższe w świecie
futro!
Dlaczego ty mała i bezbronna,
w dorosłość w alkoholu rodzinie podążasz?
Ciii, malutka, nie płacz,
ja tutaj stoję...
I choć panicznie ojca się boję...
To cię obronię...
Po trzecie;
-dorosłem. Życie ułożyć musiałem, tylko jak?
Moje myśli idą wspak.
Kim chcę zostać? Co ja chciałem?
Jaką drogę ja obrałem?
Na lewo głos, na prawo cios,
i co dalej, w którą stronę krok?
Chętnie bym uskoczył w bok.
Po czwarte;
W garść się wziąłem, żyć zacząłem.
I obrałem ścieżkę prawa,
żeby prosta była sprawa.
Po piąte;
Mijały lata, wciąż chlał mój tata.
Ja na życie zarabiałem, więc
oglądać go nie musiałem,
i tak tego nie chciałem!
Po szóste;
Teraz mam dom, samochód, żonę, rodzinę.
Wiem, że przy nich tak szybko nie zginę.
Oni kochają mnie, a ja ich kocham.
Teraz po nocach w kącie nie szlocham.
Jestem prawnikiem, wysokie rangi,
nieraz dostają na ramiona ciężkie życia sztangi.
Ale podnoszę je, bo jedno mnie motywuje,
swoje myśli, tutaj zacytuję:
Zastanów się, jak często prawa dziecka są łamane?
Na jakie smutki, te dzieci są skazane?
Ile trudu i cierpienia na co dzień spotykają?
A ich rodzice chleją pod bramą!
Dlaczego gdy nas okradną, szukamy winnego?
A gdy ich z bólu płacz słyszymy, to nie pomagamy, kolego?
Dlaczego jesteście obojętni na ludzki ból i cierpienie?
Jesteśmy ślepi, gdy wydają ostatnie z siebie tchnienie?
Alkohol z każdego bestię zrobić potrafi,
dalej mnie to trapi...
Morał morałem, dojdźmy do końca:
-Czy to że moi rodzice nadużywali, oznacza, że jestem gorszy?
-Czy to, moja wina, że oni tacy byli?
Moje życie bardzo zniszczyli.
Jednak nie powinniśmy brać na swoje barki,
alkoholu czy innych używek grzechów swojej matki.
Czy to, że ktoś jest inny, oznacza, że gorszy?
Niech każdy swoim sumieniem na to spojrzy!
Szanuj człowieka, bo może kolego...
Jutro, za tydzień Ciebie spotka coś złego.
A wtedy życzę Ci, by znalazła się osoba,
która pomóc będzie Ci gotowa.
Życzę Ci, abyś nie musiał przejść tyle co ja,
gdy dzieciństwa, wódki zepsuł mi smak...
Życzę, byś każdego dnia,
nie musiał płakać tyle, co płakałem ja.

Proszę wybaczyć za ewentualne literówki. Wiersz, nie przedstawia moich przeżyć. Nie były one aż tak dramatyczne ;) Są to przeżycia + obserwacje.

autor

Divergent

Dodano: 2014-10-13 21:30:49
Ten wiersz przeczytano 1772 razy
Oddanych głosów: 23
Rodzaj Rymowany Klimat Refleksyjny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (32)

yamCito yamCito

znam takiego...zdolny, inteligentny,
przystojny.....żona go rzuciła, prawo jazdy mu
zabrali,,, zpracy mu się kazali zwolnić, bo ciągle
pije...teraz go znowu przyjęli (kolega Dyrektora)
...ale jak nie wypije to go wszystko boli, na razie
pije po deczku...kazali mi go sprzedać ale mi go
żal...ale zaczyna fikać -- a może to Ty?

BaMal BaMal

przejmująca jest Twoja opowieść z uwagą przeczytałam
Alkohol niszczy wszystko Pozdrawiam:)witam na
pokładzie Beja

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »