w drodze
teraz z mojego brzegu widać jak
w niebie owieczki całują plaże
czasem krzyżujemy spojrzenia
gdy ukradkiem zdejmuje z pleców
uwierający grzech puszczają oko
i znowu jestem niewidzialnym
wołający w zenicie widoku
słońca autostrady drzewa zboża domy
wciąż gdzieś pędzą kamieniejąc ciszą
moja droga kręta wyboista z kapliczkami
w omszałych zaułkach klękam ofiarowuje
tobie moje dłonie już nie czują ciepła
ani podmuchu wiatru są związane
powrozem słów krzyczą
pobożność w zamian za wyznaczenie granicy
do przekroczenia w miejscu gdzie gasną
źrenice
nie umiem uwolnić myślenia od bytu
nad ranem świt rozbija krwawiące kielichy
wysublimowaną terapią złudzeń
spętany początek świata drży
w tamponie eteru
Copyright by © Jan Gawarecki
Komentarze (4)
Ecce Homo.
U Ciebie nie można się nudzić?
Jan, warto czekać na Twoje wiersze a tak rzadko tu
bywasz, wiem i rozumie życie czasami nie daje zbyt
wielkiego wyboru:)
Zdrówka życzę:)
Pozdrawiam jak zawsze bardzo serdecznie i uśmiech ślę,
Ola:)
Po przeczytaniu 2 wersów wiedziałem, że to będzie
piękny wiersz.
Pozdrawiam Janku :) :) :)
Świetny wiersz pewnej drodze.