[05]... Bajka o Grajku
W pewnym Grodzie na wyżynie, żyli
ludzie,
Co w swe skrzynie gromadzili liczne
skarby.
Był tam karczmarz, był stajenny, był też
Grajek,
Który wierny, sercu swemu był na zawsze.
Był i rycerz i waćpanny, król, królowa,
Syn niezdarny, dużo ludzi w każdym
razie,
Żyło sobie w zgodzie, ładzie, choć to
miasto,
Było duże, każdy z każdym znał się
dłużej.
Pewnej nocy, gdy na niebie, księżyc
świecił,
Blaskiem złotym, ktoś królowej buchną
futro,
A że widno będzie jutro, położyli się do
spania.
Z rana wojsko obudzono, król nakazał futra
szukać,
A gołębiom głośno gruchać. Król nie młody,
starość chowa.
Jednak sprawa honorowa, futro stare chce
królowa,
Bo dostała je od matki, starej, dziwnej już
wariatki,
Jednak matka, prezent cenny, szukać
trzeba!
Każdy szukał futra tego, bo nagroda jest
dla tego,
Który znajdzie lub pokaże, gdzie się
złodziej,
Skrył, gdzie mieszka. Z innych grodów
przyjechali,
Piękni, młodzi, na rumakach, bo to ważna
sprawa taka.
Król pocieszał swoją żonę, opowiadał, że
się znajdzie,
Że niedługo jakiś rycerz, co mu złożył
obietnice,
Zwróci futro, odda w ręce. A w podzięce za
te czyny,
Córę co ją mieli jedną, odda król mu w
zaręczyny.
Na dodatek oprócz córki, odda także w ręce
zbawcy,
Cztery duże te pagórki, pół królestwa,
świnki, kurki.
Wiele można zyskać było, jednak dalej nic
nowego,
Nikt nie znalazł jej cennego, futra co go
miała z norek.
Minął weekend, minął wtorek, stracił król
nadzieje całą,
Aż tu pięścią swoją, małą, do pałacu wali
Grajek. Mówi, że
Odnajdzie tego, który króla okradł jego.
Grajek kazał bal urządzić,
Jakby można było sądzić, nie zabawy chciało
mu się.
Król zaprosił licznych gości, lecz królowa
w swojej,
Złości powiedziała, że nie przyjdzie. Bo
kąpieli już,
Nie brała, od kradzieży co się stała. Król
małżonkę,
Bardzo prosił, jednak ona swej gosposi,
powiedziała,
Że nie przyjdzie. Jednak jak to w
karnawale, chciało się,
Królowej bawić, więc zaczęła szybko
prawić.
Pójdę…, jedno jednak me życzenie,
musi zagrać,
Dla mnie grajek, co go znają liczne
kraje.
Grajek wiedział, że królowa, chociaż nie
już taka młoda,
Bardzo lubi jak w pałacu, piosnki grajek
gra na kacu.
Król rozkazał grajka upić, aby żonę mógł
przekupić,
Wiedział dobrze, że ta Grajka, jest
magiczna bałałajka.
Grajek zagrał koncert piękny, jak to było w
ten niedzielny,
Wieczór zimny, bo jesienny, w którym znikło
futro z szafy.
Żona Grajka wysłuchała, i z radością
powiedziała,
Że na balu długo będzie, lecz po myciu,
pachnieć będzie.
Do łazienki się udała, bo się umyć szybko
chciała.
Po kąpieli miała, z szafy, co dostała,
Go od taty, szlafrok wyjąć swój
niebieski.
Gdy tą szafę otwierała, wewnątrz której,
wnet ujrzała,
Miast szlafroka na Wieszaku, futro z norek
było Brachu.
Jam tam bywał, widział wszystko, wielką
wrzawę,
Znalezisko. Tańcowałem, wino piłem, cztery
dzionki,
Się bawiłem, bo nie mówię już o nocy.
Wtedy spałem jak zabity, bo po beczkach
kilku wina,
Średnia była moja mina. Król Grajkowi wydał
córkę,
Dał mu nawet swą komórkę, w której pełno
było złota.
I to nie jest wcale plota, że tam z tysiąc
było ludzi.
Grajek młody szczęściarz wielki, dostał
jeszcze dwa kuferki.
Tak to było, sam widziałem, piłem, jadłem,
Smacznie spałem. A na koniec spisze
palcem,
Że to prawda, co w tej bajce.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.