balon
dzieciaku
z dwudniowym zarostem
zamykasz całą mądrość
w metalowej puszce
twardo kroczysz
po moich marzeniach
dusząc się
w podwójnej skórze
pożerasz należny przecież obiad
snując wizje, co zrobisz światu
skorupa dłoni
kruszy każdą czułość
rozdmuchany balon pozy
mogę jednym ruchem
przebić cienikim obcasem
ale
szkoda fleków
za które i tak nie płacę ja
mężczyzno!
autor
M A R U Ś K A
Dodano: 2005-09-17 01:06:05
Ten wiersz przeczytano 619 razy
Oddanych głosów: 4
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.