Z błogosławieństwem kalendarza
Tyś ogniem ja wodą, na dwóch trwamy
brzegach
Bez Ciebie umieram, Ty chowasz się w cień
Lecz jedna to chwila, gdy we wspólnych
szeregach
Pod jedną banderą otwieramy dzień
Nasz zamek wysoko, pomiędzy drzewami
Muzyka zmysłowa porywa do tańca
Nie znajdzie nas nikt, jesteśmy w nim
sami
Dziś jestem królową, Tyś w roli wybrańca
Szaleństwo upaja, z zachwytem na
przemian
Gdy zmysły drapieżne do życia się rodzą
Pod świętą rozkoszą rozstępuje ziemia
Gdzie z ciał wtulonych, siły uchodzą
Tłem turkus uniesień, aromat cytrusów
Powszechność tygodnia zmienia swój kąt
Codzienność wyrzeka się swoich przymusów
Czyniąc go dla nas kolejnym dniem świąt
Dźwięk dzwonka dobiega, zgryźliwy drzwi
trzask
Oczy zaszklone proszą o siły
Wracamy na ziemię wyjęci spod łask
Lecz rany boleśnie będą krwawiły
Leczone pamięcią, zastrzykiem czułości
Podkreślą chwile z ekspresją spędzone
Horyzont wspomnień, kropla bliskości
Przypomną pragnienia, królewsko spełnione

Głos z szafy

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.