Chodź, pokażę ci rozpacz
Chodź, pokażę ci rozpacz – mój świat krzyku
i lamentu.
Pozwól moja droga, że cię pocałuję, a
wypełnię twe płuca grobowym powietrzem.
Odetchnij nim głęboko i poczuj opary, które
wypełniają mój umysł.
Wyziewy gnijących marzeń i niespełnionych
nadziei. Depczesz właśnie pisklęta, które
nie zaznały lotu.
Gdy zacznę bełkotać i gryźć własne ciało,
nie odrzucaj mnie, a przytul mocno i pozwól
by moja krew spływała ci po rękach.
Nazwiesz mnie Obłęd, bo on zagościł w mym
ciele. Eksploduję energią za każdym razem,
gdy określisz mnie Szaleńcem, bo mam jego
oblicze.
Powiesz mi, że wszystko będzie dobrze, a
przegryzę ci gardło.
A gdy wszystkie kawałki trafią na swoje
miejsce i utworzą całość, stanę zupełnie
sam przed światem, ze wzrokiem zamglonym
bólem i bladym wspomnieniem tego, co było
kiedyś, w tylnej kieszeni spodni.
Komentarze (3)
Sacrapedro, dużo bym dał, aby ten wiersz był "na
jaja".
A na uwadze ludzi mi nie zależy.
Trupio cmentarną obsesję uprawiali na ogół mierni
poeci, by zwrócić na siebie uwagę swoją rzekomą
oryginalnością. Niektórzy robią to do dzisiaj da tzw.
jaj.
Oj ostro:-)