Cóż
Słońca promienie jak przez szkła kolorowych
witraży
Muskają ludzkie, zmęczone twarze.
Z zakamarków myśli wyłuskują pragnień
konkretne cząsteczki,
Budując gmachy dążeń, nadziei.
Kształtują image tysiąca istnień
Wydzierając z letargu przyczyny i
skutki.
Cóż mogę dać temu światu?
Ja – odrobina w kosmosie,
Zdarzeń, uczuć, radości namiastkę, w życia
szarości?
Przelatująca ptaszyna, podmuchem swych
skrzydeł
Tworzy piękno istnienia.
Człowiek swym dziełem, burzy natury trud
tworzenia.
Och! Jak ciężko być architektem swych
własnych wizji.
W którym momencie dwoje serc
Bije jednym rytmem, zniewalając mury
niewiary i bezsilności?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.