Danka
Danka jestem!
Siadła, oddech łapie.
Przy jej posturze to całkiem normalne.
Laską w walizce coś przesuwa, czegoś
szuka,
coś zręcznie przechwyci, dyspozycję przez
ramię rzuci,
podawać to, podać tamto...
Danka jestem!
Echo w sali niesie i wypełnia całą
przestrzeń,
a my gnieciemy się po bokach mentalnie,
ale patrzeć jeszcze wolno.
Patrzeć można i wolno,
ale Dance podawać trzeba szybko,
bo jak się zdaje cierpliwości nie ma.
Za to ma kategoryczny ton
i laseczkę, którą zręcznie manewruje…
Danka jestem!
Dudni w uszach powitanie,
jakby kamień ktoś wrzucił do studni
albo nawet głaz. Raz, raz pani trzeba
pomóc.
Pani sędziwa ale w kaszę nie nadmuchasz.
Oto lista leków! Panie doktorze! To pana
lektura, należy przestudiować ją
dokładnie…
No ładnie…
Danka tak ma, a my
dostosowane do miejsca i czasu
patrzymy, dziwimy się. Oczy mamy
wielkie,
ona oczekiwania.
Po dwóch dniach rzekła:
Też taka byłam - ale nie mając już wiele
czasu,
nie owijam niczego w bawełnę.
Jestem tu, by mnie leczono – to niech
leczą!
Swojego trzeba pilnować.
Bierzcie ze mnie przykład.
Komentarze (16)
I słusznie! Bierzmy przykład z Danki :)) swojego
trzeba pilnować, a co!
pozdrawiam z uśmiechem :))