dęte i szarpane
Grasz na trąbce, nie wypełznę, tak jak
żmija,
z pudełeczka, z kapelusza, z Bóg wie
czego.
Nasza miłość- czas od dawna ją zabija,
widzę w tobie przeciwległy, obcy biegun.
Pierwsze skrzypce, więcej w domu było
ciebie.
Ja z gitarą przepadałem gdzieś
biesiadnie.
Ktoś cię ujął swoim głosem, pięknym
śpiewem.
Częściej bywał, częściej grywał, wiem, że
za mnie.
Drżenie ręki, dłoń fałszywie strunę
trąca.
Flet zapiszczał, smutnie burknął
akordeon.
Wiem, że jednak stąd nam bliżej jest do
końca,
by nie oddać się już więcej wspólnym
śpiewom.
Komentarze (10)
Bardzo się podoba, choć smutny.
Ciekawy wiersz, przeczytałam z przyjemnością,
melodyjnie się czyta i niebanalne porównanie związku
dwojga ludzi do instrumentów w orkiestrze. Pozdrawiam
:)
Podoba mi się bardzo - na tak :)
W ciekawy sposób pokazujesz życiową rzeczywistość. To
smutne ale i tak czasami bywa. Pozdrawiam:)
nie było zgrania w tej orkiestrze a może zbrakło
dyrygenta - świetny wiersz:-)
Przepraszam, ale skojarzyło mi się, że chyba grała nie
na trąbce, a na rogu. Ale pomysłowe... Twoje granie.
Serdeczności.
Nie te style muzyczne. Tak bywa. Miłego...
W innej duszy grało więc ją zajarało...pozdrawiam:)
Ciekawe porównanie wspólnego życia do rozpadającej się
orkiestry. Miłego dnia.
Smutny...
A może podmiot liryczny zabrałby ją na gondolę i
zaśpiewał piękną serenadę. Jestem przeciwniczką
ostrych cięć. Dopóki można - walczę.
A wiersz podoba mi się :)