Dla Serafiny
W rynsztoku swej upadłości
liżąc tylko ochłapy nicości
napotkałem Serafinę która otuliła mnie swym
wzrokiem.
Pokochałem ją za lico i za śmiech gdy szła
ulicą,
nie za dobro czy zalety lecz za wszystkie
jej cechy.
Z upadłości wyciągnęła mnie swą dłonią
jedwabiem zdobioną,
by pokazać mi swą miłość wrodzoną.
Tak mnie trzyma do tej pory,
nie puszcza z objęć swych.
Ma serafina, ma dama nad rynsztokiem,
co się sama przechadzała ze spuszczonym
wzrokiem.
Komentarze (2)
Niesamowity kontarst jest pomiedzy tym wierszem, a
innymi. Piszesz o milosci trudnej, która Cie
uratowala... Wiersz poruszyl mnie mocno.
wiersz pozostawia wiele do zyczenia, ale niewiem
dlaczego przyciaga mnie jako czytelnika, ma cos w
sobie, moze to ta ciekawa historia?