Do S******
....
Pozwoliłeś mi wyjechać…
Choć patrzyłeś w moje oczy…
Może widziałam w nich wahanie
może cierpienia łkanie…
Kochany…
Ja płakałam stojąc na dwóch światów
granicy
Z Tobą przecież być chciałam
w tych podniebnych górach
z Tobą ludzi wzroku unikać,
za nas wznosić modlitewne psałterze
i pisywać o radości wiersze.
Północna gwiazda na bezchmurnym niebie
drogę wskazuje wciąż tylko do Ciebie.
Lecz nawet ona nie wie
że, gdy zamykam oczy, widzę Ciebie
jak we mgle kroczysz,
bierzesz mnie za rękę
i po skałach wodzisz.
Trudy nam osładzam piosenką,
a wiatr owiewa Cię moją białą sukienką
Spoczynku na halach byśmy zaznali,
tam pod górska chatą
przy płomieniu pasterskim usiadłszy
wtulona w Twoje ramiona
Zasypiałabym i budziła się
uszczęśliwiona…
Przepraszam jeżeli są w nim jakieś błędy stylistyczne, językowe itd. itp. Chciałam żeby pozostał taki jak podyktowało mi oddalające i rozrywające się na małe kawałeczki moje konające serce...
Komentarze (2)
Smutny ale jakże oddajacy uczucia..tesknote..pieknie..
Sarenko...
to wszystkie jest takie... ogromne. Ogromnie smutne