Do Bezcelu (Kolorowe jarmarki)
łokcie twarde oschła dusza
przeszedł szybko jeden z wielu
bezuśmiechu z teczką w dłoni
po peronie do Bezcelu
nie ukłonił się podróżnym
wcześniej wytarł w barze kurze
z kolegami drink piątkowy
tam wyłącznie w garniturze
poza barem nie patrz w oczy
zabłąkanym bezadresu
super ważne w tej kulturze
gdy ucieka się od stresu
trzymać dystans od przegranych
od podróżnych do Bezcelu
nie daj Boże się spodoba
i co wtedy przyjacielu
co z ratami za chałupę
i samochód na bogato
nałożyły się kredyty
już ci grożą konfiskatą
za żaglówkę niepotrzebnie
sto tysięcy poszło w błoto
odpracujesz po godzinach
już ci robią plan sieroto
będą trzymać nóż na gardle
pracuj pracuj bo tak trzeba
spłacaj kupuj nie korzystaj
nie zabierzesz też do nieba
"I gdy pytam cicho siebie
Czego żal dziś Tobie?
Co wyliczę, to wyliczę
Ale zawsze wtedy powiem
Że najbardziej mi żal..."
*Kolorowe jarmarki
Komentarze (3)
Świetny wiersz i dobra refleksja:) pozdrawiam z
podobaniem :)
ciekawe czy mu sie uda tak całe życie przeżyć?
Bardzo dobry! Pozdrawiam :)