Dobry Bóg...
Dobry Bóg chce dać nam skarby,
my - wolimy świecidełka.
Trochę blichtru, trochę farby...
wykiełkują nam skrzydełka.
Kiedy jednak przyjdzie bieda,
bo się na tym wzlecieć nie da,
ugną się nasze kolana
i zwrócimy się do Pana.
On ukoi nasze sny,
poda rękę, otrze łzy.
Obrośniemy w nowe piórka
i stwardnieje na nas skórka.
Dawną wyruszymy drogą,
dawnym pokłonimy bogom,
by przy całym naszym sprycie
przegrać znów następne życie...
Pan…? Poczeka. On ma Czas.
A Czas… skruszy ślepców w nas.
Jak niepyszni, jak niesławni
znów wrócimy… marnotrawni.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.