Dopóki ciało...
Krew na rękach,
zbolałe kości,
wnęki, szczęki,
krzyki duszy,
na dnie pokrytym cieniem.
Zanurzam się po wianek
oblany mrokiem,
snuty cierniem wśród gwiazd.
Tak chciałabym
jeszcze spojrzeć w nie choć raz.
Obolałe ciało,
skostniałe ręce, unoszę
mnie ku następnej męce.
Ból rozdziera me zmysły.
Deszcz obmywa rany
na mej bladej skórze,
słońce ciepłem ją owiewa,
podnosząc się mamroczę,
lecz myśl mi ucieka.
Plącze się w swych słowach,
czuję wciąż ten sam ból,
ból rozsadzający mą duszę,
choć nadal krwię,
dalej iść muszę
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.