drogi panie N II
nie wiem kiedy poplątały się
język ze słowem
może pan spisać na straty
monolog z lustrem w tle
publiczność (w składzie
okno drzwi piec kaflowy) może odespać
pracowity sezon
ciągle ktoś wychodził by zaraz wrócić
i trzeba było co i rusz wietrzyć
(bo wszyscy palący)
piec grzał plecy i dłonie
oblepiały kafle
twoje ciało i tak już gorące
nie wiem kiedy przestałam ci wierzyć
(w ciebie)
chyba na raz
ktoś pstryknął palcami
i posypało się wszystko co święte
zostały złote ramy z tłem bez wyrazu
święconą wodą podlałam kwiaty
zamiast adoracji
próby obejścia dnia nocnymi ścieżkami
widać mniej
za to wyraźniej słychać kroki
nadkładam drogi panie N
dopóki idę mogę zawrócić
Komentarze (8)
Wilku - jak miło Cię widzieć pod wierszem. Już
zaczynałam się martwić, a tu taka niespodzianka z rana
:) Dziękuję za poczytanie. Pozdrawiam serdecznie. Ewa.
Mily, jazkółko, krzemanko, Panie Bodku, kazapie -
pięknie dziękuję. Pozdrawiam.
"dopóki idę mogę zawrócić"
Zapamiętam.
witaj
smutna jest Twoja biel
stąd prosty wniosek ze pan N nie dla Ciebie - nie
dorósł ani nie dojrzał
serdeczności
Wiersz rzeczywiście smutnawy, ale piękna nie można
odmówić strofom.
Pozdrawiam serdecznie:)
Odbieram podobnie jak Mily i jazkółka, ten tekst o
rozczarowaniu. Miłego wieczoru Daisy:)
Kiedy słowa zaczynają istnieć sobie a muzom, poza
językiem, znika porozumie(wa)nie, a bliscy dotąd
ludzie zaczynają żyć w osobnych światach.
Przygnębiający ten nocny spacer-ucieczka... I smutne
to zwalnianie kroku w nadziei, że ktoś krzyknie i
zatrzyma przy sobie...
Pozdrawiam serdecznie
Widać, że tajemniczy pan N nie zdał egzaminu, stąd się
wszystko sypnęło na pstryk...
Wiersz świetny!
Pozdrawiam :)