pieta
Bóg dał i wziął
czy mogłaś to przewidzieć
gdy owoc rósł
by wybawić biczujących
raz jeszcze dźwigasz ten słodki ciężar
spod serca wypychasz
by wrócił do ojca
bo wypełniło się
zostałaś bez syna
matka z ranami po gwoździach na duszy
czy mogłaś wtedy przeczuwać
że powtarzać będą wasze kroki
rokrocznie witać i krzyżować
później nieść swój wstyd jak cień
gaszony światłem betlejemskiej gwiazdy
Komentarze (7)
Znakomite wersy...
Ależ wiersz...!
Z podziwem pozdrawiam :-)
nie mogło mnie tu nie być :)
tarnawarze, Wando, Wilku - dziękuję za poczytanie i
komentarz.
Pozdrawiam serdecznie :)
Twoje pisanie budzi szacunek.
Szkoda, że tak niewielu wie co to jest.
Cykl darów i strat, immanentnie wpisany w
macierzyństwo. Tak zawsze czytam tę opowieść, także w
Twoim znakomitym wierszu. Pozdrawiam serdecznie :)
Piękne metafory