dusza
dla siebie samej...
dzusza wychodząc ze mnie
usiadła na krawędzi łóżka
i śmiała się
patrzyła się i śmiała
nie mogła powstrzymać śmiechu
patrząc na nią umarłymi
zamkniętymi oczami
błagałam już tylko o litość
chciałam dotknąć jej ręką
ale nie mogłam
moje ręce były zimne i sztywne
nie mogę się ruszyć
umarłam
a dusza smieje się siedząc
na krawędzi łóżka
"nie możesz żyć, gdy mnie nie ma"
i wyszła bezczelnie trzaskając drzwiami
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.