dwoje ludzieńków
potem on
do niej podszedł
i coś jej szepnął do ucha
a ona nic nie odpowiedziała
potem czekali
na koniec świata
który miał objawić się
ognistym huraganem
oczyszczającym sumienia
rozpalającym serca
kojącym dusze
ale ognia nie było
spadł tylko chłodny deszcz
o drobnych jak
komar kropelkach
nawet twarzy
nie można było w nim przemyć
pozostało
tylko drażniące ukąszenie
na wieczną pamiątkę
a potem
przyszedł sen
on czekał na brzegu morza
niespokojnego przypływem
ona na lśniącej
barwami życia łące
razem się uśmiechali
do swoich cudów natury
i dobrze im było
gdy tak czekali
ten sen trwał wieczność
a gdy wieczność się skończyła
przyszło przebudzenie
tak bardzo
sen chcieli na jawie powtórzyć
by móc czekać
znów wieczność
albo jeszcze dłużej
tak bardzo chcieli
nie wiedzieć czemu
tak szybko zginęli
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.