Dziwne wypadki z przeszłości cz. 1
Tajemnice z przeszłości
Ktoś określił nas, że jesteśmy przeciętną
rodziną. To wywołało wpierw zdziwienie na
mojej twarzy, a potem niczym demon
ciemności, zaczęłam przypominać sobie jak
zginął mój wujek… Czy ktoś mu pomógł zejść
z tego świata? No jasne. Ale spoko.
Przeciętna rodzina, jak nas określają,
całkiem przesłania mroki i ciemne sprawy
mojej rodziny.
A było to kilka lat temu. Dzień jak zwykle
nie zapowiadał niczego nowego w
podupadającym gospodarstwie. Kilka kurek
żebrało o ziarenko pszenicy przyrzekając,
że wyda z tego nie tylko jedno jajko.
Resztka gołębi siedziała bezczynnie na
dachu stodoły bacznie obserwując chód
wyższego wujka. Nie liczyły, że on im
cokolwiek poda, gdyż sam chodził na głodzie
około godziny. Czysta woda w szklanej
butelce pozostawiła po sobie jedynie
wspomnienie smaku, który wciąż obecny był w
żołądku.
Reszta to spekulacje, muszę to podkreślić.
Choćby dlatego, że wciąż żyją jego dzieci,
a on sam po miesiącu wyzionął ducha. Oko za
oko, ząb za ząb. Życie za życie.
Teraz przejdźmy do mojego snu, przed którym
prosiłam niższego wujka o wyjaśnienie jego
śmierci. Dla niektórych to głupie, ale nie
dla mnie.
I tak oto znalazłam się w jego skórze.
Siedziałam na jego łóżku i miałam
świadomość, że jestem mężczyzną, który
bardzo czegoś się boi. Kogoś. Rozejrzałam
się po swoim pokoju, gdzie wszystko było
poprzewracane. Moje od dawna nieprane
ubrania leżały już nie na krzesełkach, jaki
to miałem w zwyczaju zostawić, tylko na
podłodze. Na stole poprzewracane talerze i
dwie szklanki, z których wczoraj sączyłem
wodę z kranu.
- Gdzie to kurwa masz?!- Usłyszałem w
jednej chwili, zanim zdałem sobie sprawę,
że on wszedł do mojego pokoju. Zwalił moją
kołdrę na podłogę i mnie samego
przewrócił.
- Zostaw mnie- powiedziałem trochę
przymroczony, bo upadek zabolał. Uderzyłem
się głową o krzesełko, ale nie było to
istotne. Zaraz postarałem się podnieść, ale
on to zauważył i złapał mnie za koszulę pod
szyją i znów pchnął na podłogę.
- Kurwa, gdzie to masz? Gdzie masz
pieniądze?!
- Nie mam – wydukałem wiedząc, że to i tak
nic nie da. Nie pierwszy i nie ostatni raz
zabierał mi wszystko, co miałem. Jedynie
nie był tak agresywny jak dzisiaj.
- Nie pierdol, bo wiem, że masz!
Nie miałem. Nie miałem już pieniędzy,
zaledwie kilka drobniaków na potem. Na
chleb, ale on by tego nie zrozumiał. Od
dawna nie pracował I Bóg mi świadkiem, że
gdyby nie moja siostra, to już dawno
umarłbym z głodu. To do niej przychodziłem,
gdy nie miałem na jedzenie i na picie.
Piłem, fakt, ale to wszystko z żalu, że nie
miałem nikogo. Mój syn siedział w więzieniu
nie pierwszy raz, a żona już dawno
zostawiła mnie dla innego. Byłem sam. Ja i
on, który pozostał w tym domu, gdy odeszła
jego żona, a moja siostra.
Chciałbym opisać coś więcej, co się po
kolei stało, ale szarpaniu mojego ciała nie
było końca. Głowę rozsadzał mi tępy ból,
który promieniował w różnych kierunkach w
zależności, gdzie teraz obrywałem. Nie wiem
jakim cudem, choć faktem było, że był ode
mnie silniejszy i większy, wypadłem ze
swojego pokoju, całym ciężarem ciała
uderzając o podłogę w kuchni. Potem nie
bardzo słyszałem co do mnie mówił, bo moje
myśli były skupione tylko na tym, aby jakoś
wydostać się na zewnątrz. Zacząłem się
czołgać, ale tym razem dostałem kopniaka w
oko i moja głowa strasznie mocno o coś
uderzyła. Zrobiło mi się gorąco i…
Nagle siedziałam na jakiejś zielonej łące
naprzeciwko mojego wujka. To znów byłam ja,
Ewelina. Płakałam, choć nic mi nie było.
Strasznie wszystko przeżywałam. Byłam
jakimś cudem w jego ciele w dniu, kiedy
ktoś odebrał mu prawo oddychania.
- Czy to wszystko prawda?- Spytałam
wycierając łzy ze swoich oczu.
- Chciałaś zobaczyć jak to się stało, to ci
pokazałem.
Siedział na zieloniutkiej łące i spoglądał
na mnie spokojnie. Nie miał sińców na
twarzy, choć i się nie uśmiechał.
- Musimy to wszystko opowiedzieć policji-
powiedziałam do niego. Popatrzył w dal i
wzruszył ramionami.
- Nie warto, uwierz mi. Wszystkie ślady
zostały zatarte, a policja ma inne sprawy
na głowie. Nikt nie przejmie się nic
nieznaczącym pijakiem. Bo tym właśnie
byłem.
- Nie prawda, nie mów tak. On musi ponieść
karę. Przecież jego ubrania były ubrudzone
twoją krwią. On cię zabił!
- Lepiej tak o tym nie myśl. Niczego nie
wskórasz, a tylko sprawisz przykrość jego
dzieciom. Zostaw to tak jak jest. Bo jest
dobrze. Już nie pije, wiesz? Rodzice mnie
pilnują. Siostra też tu jest. Zapomnij o
wszystkim.
- Nie mogę. Nie potrafię.
- Spójrz na to z innej strony. Przecież to
tylko sen.
- Ale ja wiem, że przyszedłeś do mnie tak
jak inni, których o to prosiłam.
- I tak jak dla innych spełnij moją
ostatnią prośbę. Zapomnij.
Nagle wstał i jego ciało rozmyło się wśród
traw. Ja sama obudziłam się i długo nad tym
wszystkim myślałam.
Ku wyjaśnieniu, mojego pokancerowanego
wujka znaleziono w kuchni na podłodze. Z
głowy leciała mu krew, a jego ciało było
pasmem siniaków. Po miesiącu silniejszy
wujek został znaleziony w tej samej kuchni.
Nie żył. Podobno gdyby ktoś był przy tym,
gdy stracił przytomność, udałoby się go
uratować. Gdyby ktoś wezwał karetkę do
pokancerowanego wujka, też by przeżył.
Życie za życie.
Jestem zwykła i przeciętna. Nie posiadam
żadnego daru, choć jest jedna ciocia, która
wciąż żyje i mi wierzy. Gdy zmarł jej mąż,
po pewnym czasie mi się przyśnił i poprosił
o nowe kalie, bo tamte uschły. Wujek zawsze
kochał kwiaty. Wszystkim na urodziny czy
imieniny dawał kalie i takie też ciocia
kwiaty postawiła na jego grobie. Gdy one
uschły, zamieniła je na inne, które były w
sklepie. Gdy powiedziałam mamie o tym śnie,
natychmiast zadzwoniła do cioci i jej to
przekazała. Trzy dniu to wszystko utrwało,
aż wujek przyszedł mi na sen jakby w
próżni.
- Dziękuję za kwiaty. Są piękne-
powiedział, po czym zniknął. Nie mogłam nie
skorzystać z okazji i nie zadzwonić do
mamy, która potwierdziła, że ciocia dzień
wcześniej zaniosła mu kwiaty na grób. Zbieg
okoliczności? Być może. Niczego nie
zamierzam wam opisywać na siłę.
Gdy zmarła ciocia K., inna, gdyż moja mama
miała dziewięcioro rodzeństwa, wciąż śniła
mi się i prosiła, aby wyrównać jakieś
dokumenty. Przychodziła do mnie z pustymi
kartkami papieru i prosiła, aby to
wyjaśnić, póki jest jeszcze czas. Chciała
zmienić decyzję, zanim będzie za późno.
Mówiłam o tym mojej mamie, bo była jej
siostrą. Potwierdziła, że jest kawałek
ziemi, który nie został przepisany na jej
dzieci. Wciąż należał do jej męża, który
roztrwaniał pieniądze. Sprzedawał wszystko,
co tylko mógł, aby mieć na picie. We śnie
wciąż mnie pospieszała, jakby przeczuwała,
co się potem stanie.
- Zrób coś. Tylko ty mi wierzysz-
mówiła.
Ponaglałam mamę, jednak ciężko było od tak
przepisać ziemię, gdyż jej właściciel
również pił. A po miesiącu… On zmarł.
Ziemia pozostała tego, który był jej
właścicielem, a on… To właśnie był ten
silny i większy wujek. Rozprawił się z
bratem cioci.
- Szkoda, że się nie udało- mówiła mi
ciocia we śnie.
- Robiłam, co mogłam- powiedziałam na co
westchnęła.
Zróbmy tak. Potraktujcie to jako kolejne z
moich krótkich opowiadań. Będzie prościej.
Ludzie nie wierzą w swoje sny i trudno im
się dziwić, tak są czasem absurdalne. Może
następnym razem opowiem wam inną historię,
która uratowała moją sąsiadkę przed
śmiercią.
Wy nie musicie, ale ja wierzę w to, co mi
się przyśni. Odróżniam sny naprowadzające
od tych przepowiadających. Sen nie zawsze
musi być czymś złym. Przeczucie może okazać
się prawdą. Czasem ktoś sobie myśli, że
posiada coś, czego nie mają inni. To
prawda. Jednak jak za starych czasów jest
to tabu. Boimy się ukazać tacy, jacy
naprawdę jesteśmy. A sobą jesteśmy tylko
wtedy, gdy jesteśmy sami.
Ot, taka przeciętna rodzina…
Komentarze (6)
Cieszy mnie, że nie zostałam wyśmiana. Wkleiłam już
drugą część:-)
Fascynujących kawałek prozy czekam na kolejną odsłonę.
przeczytałam, ciekawe i smutne...
Poruszająca opowieść skłaniająca czytelnika do
refleksji nad istotą życia.
Pozdrawiam.
Marek
dramatyczna historia rodzinna - ja Ci wierzę że
niektóre sny spełniają się na jawie - znam to :-)
pozdrawiam :-)
potraktujmy sny z przekorą a nie będą one zmorą