Dziwnie wieje.
A kiedy wzrok już odzyskamy,
i łuska z oczu nam opadnie,
to wówczas sami rozpoznamy,
jak może być wokoło ładnie.
Że będzie cieszył każdy smrodzik,
odorek przykro rozsiewany.
Bo on jest nasz, i stąd pochodzi,
z wnętrzności własnych wyrywany.
Radość wywoła kupa brudu,
rzucona w trawę od niechcenia.
Gdyż to naszego efekt trudu,
by doprowadzić do niszczenia.
Drzewa odarte z świeżej kory,
trawy zjechane do klepiska.
Naszego jest umysłu tworem,
swoje zrobiły to ludziska.
Klatki cuchnące petów wonią,
ściany spisane bazgrołami.
My tak robimy, bo nie bronią,
a walczyć trudno…z sobą sami.
Po co wyjeżdżać kiedy mamy,
tu własną ziemię do deptania.
Więc ją wykończmy, to zdołamy,
póki nikt zbytnio nie zabrania.
Wzrok odzyskamy, lecz daremnie,
łuska opadnie czyniąc szkodę.
Bo zamiast jaśniej, jest wciąż ciemniej,
i dziwnie wieje przykrym chłodem.
Komentarze (1)
Jestem zafascynowana treścią, lekkością i przekazem,
jakże aktualnym a puenta ekstra.
Nie żałuję, że do Ciebie zajrzałam.