Egzamin
Wiersz poświęcony wysokiego szczebla reprywatyzatorom warszawskich kamienic
Siedzi profesor i duma
rozmyśla o własnych błędach.
Przed nim: sąd, prokurator
z tyłu zaś ława przysięgłych.
Nie kradnij gdzieś mu uciekło
zawieruszyło po drodze.
Stąd taka smętna mina
i serce strwożone srodze.
A wszystko to takie proste
przedszkolak by wprost zrozumiał.
Lecz on kopalnia wiedzy
do dzisiaj tego nie kumał ...
Komentarze (20)
+ ;)
Trafna ironiczność
Zawsze na złodzieju czapka gore.
Świetny wiersz. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.
Wiersz naładowany ironią
pozdrawiam
Refleksja na czasie, choć dla profesora po czasie :)
i tak dla niego skończyły się te "znajomości"
pozdrawiam:)
Tak się kończy gdy już "pleców" nie ma.
Pozdrawiam Andrzeju.
Świetna ironia Pozdrawiam.
Celna ironia...
Bardzo fajnie. Często mądrym zdarza się zgłupieć.
Pozdrawiam serdecznie.
Za Budleją.
Pozdro.
gorący temat!
super:)
wiersz na czasie,,,,pozdrawiam :)
tak to wygląda,
że udaje wielbłąda...