Feniks
Umierasz...
Ciemna noc Cię zabiera...
A ja stoję na środku sceny...
Sama nie wiem co robić...
Odchodzisz...
Mimo dachu w teatrze pada deszcz.
Nie, to nie deszcz...
To łzy, ich łzy, oni płaczą,
za Tobą...
Otwieram parasol, ale przecieka.
Nie umiem obronić się przed bólem,
Oni też nie.
Coś rozświetla Twój pokój,
To Ognisty Feniks, wisi w powietrzu
nad Tobą, zabiera
Twoją duszę, do Wieczności.
To koniec...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.