O gajowym Jerzyku 205
Gajowy Jerzyk kiedyś w Damaszku,
gwizdał raz siedząc sobie na daszku.
Ładnym nawet dyszkantem
znaną arię z kurantem.
Mówiła żona: mój ranny ptaszku.
Gajowy Jerzyk z wsi Gaj Zielony
na żonę gderał wciąż obrażony.
W końcu żonka się wściekła
i z domu wnet uciekła.
Jerzyk się miotał niczym szalony.
Gajowy Jerzyk pod Złotym Łanem,
chwalił się jakim jest melomanem.
Aż raz diabli go wzięli
bo nie poznał kapeli.
Tak został znanym lecz mitomanem.
Komentarze (8)
Super, jak zawsze, do następnego
każdy z trzech limeryków zasługuje na plusik i
bananowy uśmiech
miłej niedzieli, Maćku :)
Super! Też obstawiam pierwszy :)
Limeryki jak zawsze z przyjemnością czytam, pozdrawiam
Maćku.
Gajowy Jerzyk kiedyś w Tunisie
Pragnął przejechać się na tygrysie.
- Co za przypadek,
Idzie obiadek
- Rzekł tygrys - widać dziś szczęści mi się.
Po dobry limeryk, zawsze do Maćka...
:)
Ukłony pozdrawiam.
Najbardziej pierwszy. Pozdrawiam :)
ranny ptaszek mnie zauroczył.