* * * (Gdy byłem mały, dobrzy...
* * *
Gdy byłem mały, dobrzy ludzie,
stanęli obok, nad kołyską
Każdy chciał klejnot podarować,
Choć pobyć blisko...
Ojciec wlał niebo w moje oczy
I natchnął wilkiem duszę...
Odtąd wciąż muszę,
każdej nocy
Biec swoją dziwną drogą
Widzę samotność, słyszę drzewa
Lecz kiedy zbliżam się do ptaków
Przestają śpiewać....
Matka łez kilka dała szczerze,
w bezsennych świtach pozbieranych,
na sznur cierpliwie nanizanych
Czystych jak najwspanialszy diament.
Noszę je w duszy pochowane
A blask ich niszczy
każdą ciemność...
Są Najważniejszym Talizmanem...
-----------------
Gdy byłem mały, nad kołyską
stanął Ktoś - kogo nie pamiętam..
W zwyczajnym płaszczu, nie od święta
o takich zwykłych, ludzkich dłoniach
podniósł z kołyski mnie na chwilę
a wszyscy pochylili głowy...
Pamiętam tylko te motyle....
rój kolorowy...
A potem, jakby od niechcenia,
rzucił mi prosto w głębię serca
Okruch kamienia.
I rzekł, że odtąd się nauczę,
jak z kilku myśli pięknych w słowa
do ludzkiej duszy wykuć klucze
i zaczarować...
Rzekł też, że w wietrze się zakocham
Będę go szukał, wołał, gonił
Ale już nigdy też nie zdołam
Zatrzymać wiatru w dłoni....
Czasem tak pragnę przekląć kamień
By kiedyś z serca spadł...
A obok, w bramie mego życia
Mija się z wiatrem wiatr....
Komentarze (2)
Kradnę dla siebie
Dobrym był czrodziejem bo jak nikt potrafisz "z kilku
myśli pięknych w słowa
do ludzkiej duszy wykuć klucze
i zaczarować" . Czarujesz mnie swoimi słowami do Rowu
Mariańskiego serca!