Jarzębino czerwona...
Od zgiełku miasta i wrzawy
uciekłam dziś w leśną ciszę
wokół żywego ducha...
muzyka drzew mnie kołysze...
W dobre chęci uzbrojona
nóż niewielki, kosz z wikliny
pójdę ścieżką, tą mi znaną...
by nie błąkać się do zimy...
Niedaleko przy polance
zagajniczek stoi mały
zajrzę pod te śliczne świerki
tam maślaki się chowały...
Włosy pełne mam igliwia!!
za koszulę krople lecą!
...ale grzyby jak z obrazka
w rannej rosie pięknie świecą!
Idę dalej, podśpiewuję
odurzona leśną wonią,
z dala ptaki mi wtórują
z przecudną harmonią...
Łotrzyk wiatr, goni chmury
ponad leśną knieją...
a prawdziwki pod brzozami
z daleka się śmieją...
Woow!! wpadłam w pajęczą sieć!!
ciarki przechodzą przez ciało...
Trudno! Ale nie mogę znieść
By po mnie coś biegało...
Mój wiklinowy koszyk
pełen już zdobyczy...
Oddycham tu pełną piersią
Tak kocham muzykę tej ciszy...
Idę ścieżką markotna
ale rozanielona....
Bądź pewna, wrócę w te strony
Jarzębino czerwona...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.