Jeden Dzień
jednego dnia...
Wczesnym rankiem
Kiedy słońce jeszcze się wahało
W oknie stanęła mała blondynka
Z plastikowym mikrofonem w dłoni
I głośnym echem słała
Prognozę pogody.
Widziałam śmierć motyla
Biel skrzydeł świetnie kontrastowała
Z bezlitosnym, pajęczym oddechem
Nie szarpał się zbytnio
Nie płakał
Umarł cicho i bezkrwawo.
A kiedy nocą sen przychodzi
Zakryć ciało kocem
I domknąć ciepłe powieki
Na wargi różowe wstępuje
Chołodny powiew czyiś szeptów
Targając chore sny.
...wzrok mi się wyostrzył
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.