Kain i Abel
Dwóch synów Adam z Ewą miał. Dwóch synów
pierwszych ludzi.
Kain rolnictwem, jego brat pasterstwem znów
się trudził.
Pewnego dnia składali dwaj ofiary swe dla
Pana.
Abel z swej trzody, Kain –brat, część
plonów swoich spala.
I spojrzał Bóg na Abla dym, od brata wzrok
odwrócił.
Kain ponury chodził, zły i bardzo się
zasmucił.
Zapytał Pan: „Dlaczegoś zły, dlaczego
twarz ponura.
W twarzy twej człeku, mówię ci, prawdziwa
twa natura.
Gdybyś pogodną miał dziś twarz, znak to, że
dobrze czynisz.
Tu nie zawinił wcale brat, dlaczego więc go
winisz ?
Pamiętaj – grzech u wrót twych legł,
na ciebie dziś tam czyha.
Nad grzechem ty panować masz a nie twa
wielka pycha.”
Kain do brata swego rzekł: „Chodźmy
na moje pole”,
Tam Abla zabił ciesząc się – skończą
się me niedole.
Wtedy Bóg spytał: „Gdzie twój brat,
gdzie Abel się podziewa ?”
„Czym stróżem swego brata jest, by
wiedzieć jak się miewa ?”
„Cóżeś uczynił człeku zły, krew brata
z roli woła.
Ziemia nie wyda plonów już, być zbiegiem
twoja rola”.
Kain do Pana na to rzekł: „Zbyt
wielka jest Twa kara
Abym spokojnie mógł ją znieść, w mym sercu
zmarła wiara.
Skorom tułaczem został już i zbiegiem na
tej ziemi,
Każdy kto spotka ciało me, wnet w trupa je
zamieni.”
„O nie Kainie! Dam ci znak, dam
znamię kainowe,
Ktokolwiek ciebie zabiłby, siedmiokroć
straci głowę.”
I odszedł ze znamieniem swym do kraju Nod
daleko.
Duszę mu dręczył ciągły wstyd, gnębiło
wspomnień echo.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.