Kto ja tak nazwał
Witam w czerwcowe w zimny deszczowy
poranek
Nawiązuje do obrazka który wraz z wierszem
przesyłam
Historia jest odległa – dotyczy okresu lat
60 ubiegłego wieku. Jako młody człowiek
pracowałem w potężnym zakładzie urządzeń
technicznych , gdzie miedzy innymi
produkowano sprężarki wirnikowe.
Sprężarka w swojej budowie posiadała
umieszczone na zewnątrz koła zębate, które
zabezpieczone były wyjątkowo fikuśnym,
zabezpieczeniem
To zabezpieczenie wykonane było z blach i
kątowników i było czasochłonne w wykonaniu
Byłem młody pełen inicjatyw – wpadłem na
pomysł , by zastąpić wykonywane
zabezpieczenie zamiast blachy –laminatem
poliestrowym
Jako jeden z pierwszych w Polsce
sprowadziłem komponenty z Holandii – maty
rovingowe, z Włoch żywice poliestrowe i
reszta
Na terenie zakładu działała ogromna
odlewnia i przy niej modelarnia dla modeli
odlewniczych.
Na wykonamy z drewna kopycie – wychodziły
zamiast blaszanych, przepiękne wyroby.
Była to na tamten czas nowość w przemyśle
metalowym.
Zaczęło się koło mnie kręcić parę osób,
zamiłowanych żeglarzy, by mając opanowaną
technologię wykonawstwa z kompozycji
poliestrowej części do sprężarek można by
było wykonać łódkę. Ja byłem za i się
zaczęło. Było nas trzech –zaprojektowaliśmy
kopyta i
w modelarni wykonaliśmy razem z tamta
obsługą modele./
Łódka miała wymiary zbliżone do jachtu
omegi.
Wykonanie pierwsze prymitywne – pozostałe
dwie po naniesieniu poprawek całkiem
znośnie
Skoro za moja przyczyna trzy łódki powstały
z masztami – kupiliśmy żagle, liny i
osprzęt.
Zacząłem na nich pływać
Od czasu do czasu na jeziorze „Pogoria „
gdzie były dwie łódki – jedna na jeziorze
Żywieckim
Brać żeglarska pomogła mi jako tako
opanować pływanie – nadano mi tytuł
żeglarza jachtowego. Moja miłość trwała
krotko – był kłopotliwy dojazd (nie miałem
w tym czasie jeszcze samochodu )
Wczoraj i przez wiele miesięcy , ba lata
całe oglądam łódki z żaglami na moim
jeziorze „Międzybrodzkim”
Kiedy wczoraj wracając z domku zatrzymałem
się na brzegu jeziora, przypomniała mi się
historyjka z lat gdzie w głowie były
szybowce ( sam latałem) i ludzie z którymi
budowałem „JACHTY” – już ich dawno nie ma
.Wspomniałem o szybowcach – bo nad jeziorem
nieprzerwanie latają szybowce z pobliskiego
lotniska.
Odległe to czasy a w pamięci jak by to było
blisko na odległość ręki i słyszalnego
głosu
Napisałem wierszyk, chciałem by oddał w
części lata mojej młodości
Dalej jest biała i ta sama nazwa
Kto ja tak nawał
Potrafiła w przechylę pruć fale
Ujarzmiałem ją ,tym się dziś chwalę
Była czujna o każdej porze dnia
Kołysała się cudownie w biodrach
Nabierała wody po same dulki
Niezatapialna, ja dziś przy niej malutki
Niewzruszona stoi jak biała psina na
smyczy
Piękna , smukła i powabna, moje serce ledwo
dyszy
Wysmukły maszt przy którym my oboje w
bieli
prawie dzieci, gdzie po raz pierwszy
pocałowałem ciebie , nie całując
Autor:slonzok
Bolesław Zaja
http://boleslawzajawwierszach.blog.pl
Komentarze (5)
Inspirujaca opowiesc. Z innowacyjnoscia nigdy nie jest
latwo. Gdy mija pierwszy entuzjazmi, rzeba pokonywac
bariery. Potem nawet z prototypem, bez strategii
biznesowej i odpowiedniego srodowiska
klientow/konsumentow., produkt znika. Pozniej robi to
ktos inny. Pozdrawiam.
dobrze że mamy wspomnienia
Bolesławie niesamowite choć smutne wspomnienia -
pozdrawiam
Smutne i piękne wspomnienia z lat 60, szkoda tylko że
nie do końca zostały spełnione. Tylko dlatego, że
kiedyś było trudniej kupić samochód. Ładne opowiadanie
i wiersz. Miłego Bolesławie:)
Z przyjemnoscia przeczytalem pozdrawiam